Rower.
Wydawałoby się prosta sprawa: Kupujesz, wsiadasz, jedziesz. Znajdujesz ścieżki rowerowe , malownicze zakątki i korzystasz z walorów przyrody. Wiatr we włosach, zapach traw i... tłum polujących bądź upolowanych.
Znaczy kto? Znaczy zakochani. Lub kandydaci na zakochanych.
Człowiek chciałby w ciszy i względnej samotności obcować z naturą po godzinach pracy. Niestety. Szanse są równe zeru :/
Przykład:
Ogarniasz dzisiejszy świat? Codzienność Cię szokuje? Czasami nie jesteś pewien czy to prawda czy fikcja? Patrzysz i nie wiesz: dramat, głupota czy żart? Udowodnię, że niestety - wszystko naraz.
środa, 17 września 2014
sobota, 6 września 2014
„Gdyby MŚ nie były w Polsce, nie byłyby zakodowane” czyli polskie realia siatkarskie
Wpieniło mnie – i nie tylko mnie – że mistrzostwa piłki siatkowej są kodowane i że żeby obejrzeć polskie mecze musimy za to zapłacić.
Rozumiem, że Polsat zarobić musi, a zwłaszcza rozumiem, że chce. Nie dziwi nikogo.
Dziwi natomiast to, na czym chce zarabiać. Bo jak widać na miłości polskich kibiców do naszej drużyny narodowej. A sprzedawania miłości nikt nie lubi!
„Rynek polskiej reklamy jest za mały, by sfinansować takie wydarzenie jak Mistrzostwa Świata w siatkówce. Proszę mi uwierzyć. Gdyby tylko udało się wyjść w okolicach zera z reklamą, to na pewno nie zamknęlibyśmy MŚ w serwisach płatnych. To był pierwszy i preferowany przez nas model”- powiedział Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.
Może, kto wie, hmm... A może nie?
Rozumiem, że Polsat zarobić musi, a zwłaszcza rozumiem, że chce. Nie dziwi nikogo.
Dziwi natomiast to, na czym chce zarabiać. Bo jak widać na miłości polskich kibiców do naszej drużyny narodowej. A sprzedawania miłości nikt nie lubi!
„Rynek polskiej reklamy jest za mały, by sfinansować takie wydarzenie jak Mistrzostwa Świata w siatkówce. Proszę mi uwierzyć. Gdyby tylko udało się wyjść w okolicach zera z reklamą, to na pewno nie zamknęlibyśmy MŚ w serwisach płatnych. To był pierwszy i preferowany przez nas model”- powiedział Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.
Może, kto wie, hmm... A może nie?
poniedziałek, 1 września 2014
InPost, czyli dramat szarego człowieka...
Ten kraj niejednego wykończy...
Nic szczególnego: dostałam awizo do skrzynki. Nie byłam zaskoczona, spodziewałam się przesyłki z allegro. Z nawyku pomaszerowałam na pocztę.
Pani w okienku nieuprzejmym tonem poinformowała mnie, że to nie u nich. Adres ten sam, ale nie u nich. To niejaki InPost, a przesyłkę odebrać mogę w kiosku Ruchu, ten sam budynek, drugie wejście. Poszłam.
Kiosk był już zamknięty. A w zasadzie nie kiosk, a okienko, bo widziałam, że w środku siedzi kobieta. Na okienku kartka: czynne 7-16. Oczywiście w tych godzinach to ja albo idę do albo z pracy, albo w pracy jestem. A że była minuta po 16-tej zapytałam grzecznie czy zechciałaby mi wydać przesyłkę, bo ja pracuję, nie mam jak, nie mogę itp. itd.
Ale skąd! Wygłosiła, że jej to nie obchodzi, bo ona zamyka. To pytam czy syn juro może odebrać? Ona, że jak dam synowi notarialne upoważnienie, to mu wyda.
No i mnie szlag trafił!
Nic szczególnego: dostałam awizo do skrzynki. Nie byłam zaskoczona, spodziewałam się przesyłki z allegro. Z nawyku pomaszerowałam na pocztę.
Pani w okienku nieuprzejmym tonem poinformowała mnie, że to nie u nich. Adres ten sam, ale nie u nich. To niejaki InPost, a przesyłkę odebrać mogę w kiosku Ruchu, ten sam budynek, drugie wejście. Poszłam.
Kiosk był już zamknięty. A w zasadzie nie kiosk, a okienko, bo widziałam, że w środku siedzi kobieta. Na okienku kartka: czynne 7-16. Oczywiście w tych godzinach to ja albo idę do albo z pracy, albo w pracy jestem. A że była minuta po 16-tej zapytałam grzecznie czy zechciałaby mi wydać przesyłkę, bo ja pracuję, nie mam jak, nie mogę itp. itd.
Ale skąd! Wygłosiła, że jej to nie obchodzi, bo ona zamyka. To pytam czy syn juro może odebrać? Ona, że jak dam synowi notarialne upoważnienie, to mu wyda.
No i mnie szlag trafił!
Subskrybuj:
Posty (Atom)