Dożyliśmy czasów pełnej tolerancji i zrozumienia. Płeć płcią, małżeństwa zawierać można, dzieci adoptować też. Nie wszędzie może, ale jednak. Pary jednej płci robią to coraz częściej i coraz chętniej. Mają prawo do szczęścia? Mają. Bezgranicznego? Tego już nie jestem taka pewna...
Nie dalej jak wczoraj, w godzinach popołudniowych, program TVN Style pokazał program p.t. "Tata i Tatuś". I powiem szczerze: Włos mi się na głowie zjeżył!
Rodzina na swoim?
Sednem owej audycji był wywiad z dwójką mężczyzn, żyjących w związku małżeńskim, dobrze sytuowanych. Postanowili oni (obaj pochodzący z wielodzietnych rodzin) mieć własne potomstwo. Liczne.
Wiadomo - żaden z mężczyzn dziecka urodzić nie mógł. Ale zamówić taką usługę już tak. Wybrali więc dawczynie jajeczek (młode, zdrowe, z odpowiednimi cechami) i korzystając z metody in vitro zapłodnili jajeczka. Tak dochowali się: jeden bliźniąt - chłopców, a drugi córki.
To jeszcze pojmuję. Jak również to, że dzieci owe rodzi im ta sama kobieta, mieszkająca w Kalifornii i żądająca za taka usługę 30 tysięcy dolarów każdorazowo. Ok. Transakcja jak transakcja. Nie czepiajmy się.
Tym, co mnie najbardziej uderzyło w tym programie były wypowiedzi dzieci. Jeden z chłopców powiedział:
"Jestem z zamówionego jajeczka. To jajeczko się podzieliło. I dlatego mam brata bliźniaka. Ale nie urodziliśmy się razem. Jego zamrożono i urodził się 4 lata później. Tak więc mam bliźniaka, ale 4 lata młodszego! To on!" (tu uśmiech i wskazanie palcem na małego blondyna, siedzącego obok)
Ten sam chłopiec zapytany, czy rodzina to mama i tata, odpowiedział: "Nie wyobrażam sobie, żebym miał mieć mamę i tatę! Mam tatę i tatusia i tak jest dobrze!"
Pokazano również proces poszukiwania nowej dawczyni jajeczka (najlepiej modelka), bo rodzina się powiększy - panowie planują kolejne bliźnięta. Trójka ich dzieci również w tym uczestniczy. Znają się one się na procedurze zakupu, in vitro i opłacanej ciąży. Jasnowłosy chłopiec mówi z przekonaniem: "Geny są ważne. To istotne, żeby każde dziecko było piękne - musi być jasnowłose, mieć wysoki wzrost i białe zęby".
Pod koniec programu zadano parze mężczyzn pytanie: "Czy będą panowie rozczarowani jeśli dzieci okażą się heteroseksualne?"
Nie wytrzymałam. Wyłączyłam telewizor.
Każdy ma prawo do szczęścia. Nie można go zabronić nikomu, niezależnie od płci, wieku, orientacji czy poglądów. Dlaczego więc odczuwam przemożną chęć gorzkiego płaczu? Powinnam się cieszyć, że powstają nowe komórki społeczne zwane rodziną, a dzieci wychowują się świadome, genetycznie zdrowe i w dobrobycie. Bo powinnam, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz