Równouprawnienie to totalne nieporozumienie.
Po pierwsze dlatego, że kobieta to nie mężczyzna. I na odwrót. Po drugie dlatego, że jak by się nie starać, nie da się tego przeprowadzić we wszystkich dziedzinach. Po trzecie dlatego, że... Komu to jest w zasadzie potrzebne? To przecież tylko słowo...
Tylko żeby nie było, że popieram slogan: "Mężczyzna do kopalni, kobieta do kuchni!" Nic z tych rzeczy!
Jesteśmy odmienni. Mamy różną konstrukcję i fizyczna i psychiczną. Oczywiście - są męskie kobiety i delikatni mężczyźni. Tu nie można podciągnąć wszystkiego pod wpis z kategorii: "płeć" zawarty w dowodzie osobistym. Znam mężczyzn kochających gotować. Na marginesie dodam, że najlepsi kucharze świata to mężczyźni! Czemu? Bo faceci mają większą liczbę kubków smakowych :) Już sam ten fakt powinien ich skłaniać do skręcenia w stronę garnków ;) Z drugiej strony kobiety widzą więcej odcieni i kolorów, rzadko zdarzają się wśród nich daltonistki. Może więc elektrykami czy saperami powinny być wyłącznie kobiety?

Sprawy domu. Do niedawna tylko kobiety zajmowały się rodziną. Ale odkąd poszły do pracy, część obowiązków przejęli mężczyźni. Naturalna, kulturalna kolej rzeczy! Ewolucja :) Nie rozumiem dlaczego zdarza nam się słyszeć, że "skoro facet ma pozmywać, to niech kobieta naprawi kran!". Czy on prasuje, gotuje, pierze? Pewnie nie. A jeśli tak, to być może ona naprawia gniazdka i montuje półki. Znam właśnie takie domy :)
Czy wzajemna pomoc i wsparcie w domu to już równouprawnienie? To kontrakt "coś za coś"? Dla mnie to zwykłe człowieczeństwo. Miłość i troska. Dzielenie się i przyjemnościami i obowiązkami. Po równo. Rzecz naturalna, niewymagająca omawiania. A tym bardziej walki czy rozdzierania szat.

Mężczyzno lubisz szydełkować? Szydełkuj. Lubisz gotować? Gotuj :)
Kobieto - kochasz dłubanie pod maską? A dłub sobie. Marzysz o lotnictwie? Nie wahaj się, lataj!
Nie to się liczy, co od wieków, ale to co drzemie w naszych sercach :) Bo nikt przecież nie jest gorszy! Ani lepszy :)
Jeśli to kobieta chce się oświadczać, niech się oświadcza. Jeśli panowie płaczą na romantycznych komediach - niech sobie i ryczą publicznie, w kinie...Nikomu nic do tego.
Kto powiedział co znaczy, że coś jest niemęskie albo niekobiece? Jakim prawem wymaga się od nas stosowania tego rodzaju myślenia i zamykania się w ramach sztywnego konwenansu?
Wiadomo, pewnych rzeczy nie zmienimy. Mężczyzna dzieci nie urodzi. No, przynajmniej nie bez interwencji medycyny ;) Wiele pozostanie jak jest, choć spróbujemy to ubrać w inne słowa i nowe opakowanie...
Ważne, byśmy pozostali sobą. I nauczyli się nie zawracać sobie głowy tym, co pomyślą o nas inni. Szkoda na to życia :)
p.s. Na koniec jeszcze jedno: Jeśli w ramach fałszywego równouprawnienia facet wepchnie się przed Was w kolejkę, nie przepuści Was w drzwiach czy nie pomoże nieść ciężkiej walizki, tylko będzie patrzył jak się męczycie - to nie daj sobie wmówić, że jest nowoczesny! On zwyczajnie jest niewychowany. I ów brak kultury i wrażliwości próbuje czymś zasłonić. "Równouprawnieniem" sobie gębę wyciera? Słabe, moi drodzy, słabe :/
Zamiana ról: kobieta zarabia na życie, mężczyzna zajmuje się wychowaniem dzieci, porządkiem w mieszkaniu i sprawami kuchennymi. Jestem za! O ile obydwie strony wyrażają na to aprobatę. Jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńRównouprawnienie? Seksistą nie jestem, ale jednak kobieta to kobieta, a mężczyzna to mężczyzna.
Chyba większość z nas potrafi zauważyć "niepisaną granicę" płciową :)