Ubawiłam się po pachy. Uśmiałam do łez.
Może mam dziwne poczucie humoru?
Może żyję na tyle długo, by mieć większość rzeczy w głębokim poważaniu?
A może znieczulenie jest wynikiem doświadczenia i bez niego już nie da się dziś przetrwać?
Tak czy owak bawi mnie to, że inni wiedzą więcej o moim życiu, niż ja sama.
I to jakie rzeczy wiedzą!
Szok :D
To, że się plotkuje, to już norma. W pracy, na ulicy, na spotkaniach towarzyskich, na ławce pod blokiem.
O tym co ktoś zrobił, z kim żyje, za co żyje, co posiada.
Przywykłam. Nie dziwi nic.
Jednak czasem przeraża mnie nie tyle obmawianie, co wizjonerstwo. Bo jak inaczej nazwać mówienie o rzeczach, które kompletnie nie mają miejsca? I nawet trudno wywnioskować skąd taki pomysł w ogóle komuś zaświtał...
Przykład:
Wyjechałam na wakacje. Legalnie. Z panem tym o co zawsze. Nad morze. Po dwóch tygodniach wracam do pracy i dowiaduję się, że byłam... w górach! Z naszym firmowym informatykiem! Skąd pomysł? Pojęcia nie mam :D Ale nie pomogły setki zdjęć znad morza i znajoma twarz mojego wieloletniego partnera wyzierającą z albumu. Wszyscy wiedzieli swoje lepiej. I co gorsza - powtarzali to dalej...
Inny, równie zabawny:
Przyszłam do pracy w nowych kozaczkach. Kolor dość intensywny. I nagle pod koniec dnia, dowiedziałam się od zaufanej osoby, że wszyscy w biurze od rana szumią. O czym? O tym, że mam romans. Z kimś z pracy (nieistotne z kim). Czemu mam? Bo to oczywiste, że mam skoro takie buty mam w pracy! Tylko tym można wytłumaczyć tak intensywną barwę w biurze! Spodobać się kochasiowi chciałam...
Ech... Trudno polemizować z tak głęboką logiką...
Różne są te plotki i ploteczki. Niedawno znów dowiedziałam się, że mam romans. Czemu? Bo się po zaułkach włóczę z nowym facetem - wysokim, postawnym! Ukrywam go!
Hmm...Tak, szłam tamtędy. Fakt, z facetem... Moim kilkunastoletnim synem :) Zaczynał liceum. Chciałam mu pokazać skrót, którym szybciej dotrze do szkoły. Ale ludzie wiedzą przecież lepiej... ;)
Czasem jednak takie gadanie bywa naprawdę krzywdzące. I trudno zapomnieć o niektórych słowach bliźniego...
Przypomina mi się opowieść mojej mamy:
W niedzielne popołudnie wracała z moim dwudziestokilkuletnim bratem z kościoła. Przysiedli na ławce w parku. Ot zwyczajnie - może żeby odpocząć, bo się gorzej poczuła, może żeby porozmawiać, a w parku tak przyjemnie. Nie pamiętam, nieważne. Więc usiedli. W pewnym momencie przechodziła obok para - ludzie ok. 50-tki. I obcy mężczyzna powiedzial do swojej (najprawdopodobniej) żony:
- Zobacz. Taka stara i takiego żigolaka sobie przygruchała. Że też jej nie wstyd tak tu publicznie siedzieć!
Co wiedział o mojej mamie? Nic. Ale opinię rzucił. I to wprost!
Moja mama to przepłakała. I pamięta do dziś, choć minęło kilka lat. Słowa ranią...
Ale bywa również, że to interesowanie się sprawami innych ma swoje zalety. Doświadczyłam tego, kiedy zgubiłam klucze i chodziłam po blokiem poszukując zguby. Sąsiadka z parteru, wisząca wiecznie w oknie zapytała czego szukam. Ja, ze kluczy. Ona, że kiedy zgubiłam itp.. Ja, że nie wiem...Chyba w środę...? Na to ona:
- Aaaaa, zaraz...w środę... Tak, szła pani wtedy z arbuzem z rynku...
Przyznam, że nie byłam pewna ani arbuza, ani że to była akurat środa ;)
A sąsiadka:
- Tak tak! Potem pani ze śmieciami szła! A zaraz po pani ta spod siódemki... Moment!
I kobieta po nitce do kłębka ustaliła, kto po mnie szedł, kto znalazł klucze i kto je aktualnie ma. Po 15 minutach je odzyskałam!
Wścibstwo mnie wpienia, ale wtedy... Błogosławiłam bystre oko sąsiadki ;)
Plotka i obmowa. Pewność własnej nieomylności. I tego, że żyje się właściwie, a inni absolutnie nie. Czasem można zniszczyć obmawianego. Bo może czyjś mąż jest mało tolerancyjny i nie rozbawi go doniesiona mu plotka? Może i brzmiąca jak science - fiction, ale jednak robiąca z niego rogacza i głupka?
A może ktoś straci przez to pracę? Bo szef nie pojmie, że obśmiewany przez cała firmę romans pracownica-szef, nie jest dziełem zainteresowanej?
Nie wspominam o dobrej opinii czy ogólnym szacunku... To trudno odzyskać. Jeśli w ogóle można...
Nie łudzę się. Są ludzie urodzeni z genem szpiegostwa i donosicielstwa i nic ich nie uleczy. Można sobie tylko życzyć, by trafiać na nich jak najrzadziej. I by mieć pancerz jak skóra hipopotama...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz