wtorek, 16 października 2012

Niedzielny katolik

Polska - katolicki kraj...
Prawie 90% społeczeństwa deklaruje swoją wiarę i przynależność do kościoła. Czy w związku z tym deklarują również wierność naukom Biblii i stosowanie słów Pisma Świętego w codziennym życiu? Czy każdy dzień jest odzwierciedleniem dekalogu, próbą wierności przykazaniom, walką z samym sobą w niesieniu krzyża? Czy to raczej w ogromnej większości "niedzielni katolicy", nie wiedzący z czym i jak się to je? Śmiem twierdzić, że właśnie tak jest.
Nie mnie sądzić bliźniego. Nie godzi się. Ale czasem bliźni tak dopiecze, albo tak rozbawi, że trudno nie reagować...

Wkurza mnie, kiedy rzesza katolików w każda niedzielę, ubrana ślicznie i pachnąco, maszeruje do kościoła na obowiązkową mszę świętą. Stoi dostojnie, słucha (tu wątpię, że słyszy!), bije się w piersi, czasem komunię przyjmie... I do domu, do starych nawyków, do codziennych małostkowych przyzwyczajeń.
Potem w pracy obsmaruje każdego, obmówi, doda, dopiecze, opluje. A jeśli spróbujesz zapytać: Dlaczego? - usłyszysz: Ja nie obmawiam! Ja stwierdzam fakty! O miłosierny bliźni, dzięki ci, że dostrzegasz różnicę. Ja nie dostrzegam. Podłe i tyle :/

Wkurza mnie zauważanie igły w oku brata, a niedostrzeganie belki w swoim. Bo sąsiad to wie pani, co zrobił...?... Bo tamta to się źle prowadzi... Bo ten to kradnie, bo niby skąd ma..?... Dokoła wciąż ta sama śpiewka. Pseudokatolicy? Niedouczeni katolicy? Zagubieni? Ukryci ateiści, kontynuujący "wiarę ojców" z nawyku, a nie z potrzeby serca? Już nie wiem...

W ostatnią niedzielę zlałam się z tłumem wędrującym z mszy do domu. Zirytował mnie ton dwóch sześćdziesięcioletnich dam. Obie wyfryzowane, wypachnione, nabożnie skupione. Cała drogę jedna przez drugą obmawiały. Nie inaczej - obsmarowywały jakąś trzecią, co to "do kościoła nie chodzi, Boga w sercu nie ma, prowadzi się źle i źle skoczy..". Cóż za troska o bliźniego! Jakież chrześcijaństwo najwyższej próby! A czy Biblia nie mówi aby: "Idź, napomnij brata swego w CZTERY OCZY"? Ale może nie? Może się nie znam? W końcu to obeznani katolicy szli...
Obeznani... Tu też można zauważyć jedną ciekawą rzecz: katolik rzadko jest obeznany w Piśmie. Protestant - tak. Świadek Jehowy - tak. Katolik - nie. Wstyd? Tak. Świadczy to o czymś? O tak!!!

Niedzielni katolicy. Tłum nieświadomy tego co wyznaje, tego co deklaruje, tego czego się od niego wymaga i czego on absolutnie w swym laicyzmie nie spełnia. Katolik? Chrześcijanin? Sami oceńcie.
p.s. I żeby nie było: też jestem katoliczką. Biję się w piersi, bo sądzę i za to sądzona będę...
Osobiście znam wielu katolików z prawdziwego zdarzenia. Takich których życie przylega do Pisma, z nim się identyfikują, a nie Pismo naginają pod swoje potrzeby. Przed tymi czapki z głów! Na co dzień. Nie tylko w niedzielę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz